Tradycje wielkanocne na Górnym Śląsku

przez Edyta Berk

Wkraczamy w okres Wielkanocny – po refleksyjnym czasie oczekiwania i śpiewania pieśni wielkopostnych wracają zabawy, śpiew i muzyka.

Przybliżymy Wam odrobinę zwyczaje wielkanocne, czyli te trwające podczas Wielkiej Niedzieli i Wielkiego Poniedziałku. Na obywa dni Świąt wielkanocnych przypada mnóstwo zwyczajów ludowych, a poprzedzają je równie bogate obchody całego Wielkiego Tygodnia.

Region Górnego Śląska wyróżnia się niesłychanym bogactwem zwyczajów, obrzędów i potraw. Trudno jest przybliżyć to wszystko w jednym wpisie. Bardziej wnikliwy czytelnik musi zajrzeć do literatury i źródeł, które podane są na końcu artykułu.

WIELKA NIEDZIELA

Jeszcze nie tak dawno, bo kilkanaście lat temu, w wielu parafiach istniał podział pomiędzy Wigilią Paschalną a procesją rezurekcyjną. Rezurekcja odbywała się wczesnym rankiem niedzielnym, przed Mszą Świętą, koniecznie przed świtem. Obecnie w większości parafii procesja rezurekcyjna odbywa się w sobotni wieczór, po celebracji Zmartwychwstania Pańskiego.

Z uroczystością rezurekcji związane jest mnóstwo wierzeń ludowych, np. w niektórych wsiach Górnego Śląska po przybyciu z rezurekcji zabierano poświęcone w Wielką Sobotę drewniane krzyżyki i udawano się z nimi na pola, gdzie ustawiano je w rogach, aby zapewnić urodzaj. Krzyżyki wykonywano z plamy poświęconej w Niedzielę Palmową. Dopiero po tych praktykach siadano do wspólnego posiłku. Święcono także pola – dawniej był to niezwykle ważny rytuał, pola święcili rodzice wodą święconą, modląc się przy tym. W czasach PRL nieco zanikł z powodu represji ze strony władz państwowych, choć jest wciąż kultywowany w dużych gospodarstwach.

Zwyczaj dzielenia się jajkiem w niedzielę wielkanocną nie był na Górnym Śląsku tak powszechny, jak dziś, choć praktykowano go na Opolszczyźnie i w Cieszyńskim. Potrawy podawane podczas świątecznego śniadania były różne, w zależności od regionu Górnego Śląska. Zawsze był to jednak posiłek bardzo obfity i uroczysty, niczym obiad. Na stole musiało być mięso, chleb, sól, jajko, wędzonka, chrzan i pieczone ciasta. Czy była tam ‘święconka’?

W naszej górnośląskiej świadomości istnieje przekonanie, że święcenie potraw pojawiło się na Górnym Śląsku wraz z ludnością napływową. Mieszkanka Paprocan określiła, że zwyczaj ten przynieśli ‘ludzie z bloków’. Badacze podają dwojakie źródło tego zjawiska – wpływ ludności napływowej oraz wprowadzanie (przywracanie?) zwyczajów przez kościół.[1]

Jerzy Pośpiech podaje, że zwyczaj święconki był znany Górnoślązakom już przed II wojną światową, jednak na przestrzeni lat stał się mnie popularny i powrócił ‘do łask’ po II wojnie, co oczywiście zbiegło się w czasie z napływem ludności z kresów i innych regionów Polski oraz popularyzacją tego zwyczaju przez kościół katolicki.[2]

Weźmy pod lupę bardzo bliską nam ziemię pszczyńską. Informacje na temat pojawienia się święconek są sprzeczne, choć ogólnie uważa się, że w tym regionie jest to zwyczaj dość młody. Również śniadanie nie było kiedyś tak uroczyście celebrowane – w związku z tym, że nie święcono pokarmów, skupiano się na obiedzie. Zwróćmy uwagę na relację zacytowaną w pozycji „Rok obrzędowy na ziemi pszczyńskiej”[3]:

Śniadań wielkanocnych nie było. Dopiero był normalnie łobiod. Te wspólne śniadania to już nowy nabytek. Każdy pojod, co mógł, nawet się tam nie stroiło, żeby wszystkim razem, każdy se ukroł chlyba, wiela tam chcioł. Mama szli na ranne do kościoła, a ja dopiyro na suma. Jak przyszłach, to łobiod już był gotowy.

Pierwszy dzień świąt był obchodzony raczej uroczyście, zabawy, choć obecne, były ograniczone. Znanym zwyczajem wielkanocnym jest szukanie przez dzieci ‘zajączka’, czyli słodyczy ukrytych przez rodziców w ogródku lub pomiędzy roślinami w mieszkaniu.

W niedzielę wielkanocną (lub w drugi dzień świąt) odbywają się także procesje konne. Gospodarze objeżdżają konno pola i modlą się o dobre urodzaje, pogodę oraz ochronę swoich plonów. Uczestnicy zbierają się w nocy, by zdążyć na sumę (procesja w Sternalicach). Badacze Instytutu Korfantego udokumentowali procesje konne z różnych miejscowości. Dostępne są relacje zdjęciowe o dokładny opis obrzędu. https://mapaobrzedowa.pl/mapa/?s=Wielkanocna%20procesja%20konna

Procesja konna, fot. Fundacja Dla Dziedzictwa

WIELKI PONIEDZIAŁEK

W drugi dzień świąt pozwalano sobie na dużo więcej śmiechu i zabaw. Zwyczaj oblewania wodą kobiet i dziewcząt, znany jest od lat na Śląsku i nazywany: dyngus, śmingus, śmirgust (śmiyrgust), śmigruzł, sikacz, sikanie, lanie, oblewanie, lany poniedziałek itp. Niektórzy etnografowie przypuszczają, że początki dyngusa sięgają pogaństwa. Zwyczaj dyngusa był przez wiele lat zwalczany z powodu m.in. chorób kobiet i dziewcząt zanurzanych wręcz w zimnej wodzie, przetrwał jednak, w mocno ucywilizowanej i złagodzonej formie. Wodę zastępuje się na przykład perfumami. Na ziemi pszczyńskiej krzyżują się dwa tzw. ‘wzorce śmigusowe’: forma miejska, czyli kropienie panny wodą perfumowaną, w zamian za co kawaler dostawał od niej kraszankę, oraz forma wiejska, czyli solidne polewanie wodą, łączone nieraz z wtorkiem po Wielkiejnocy.[3]

Polanie wodą, nawet przesadne, uważane jest za wyróżnienie i przejaw sympatii. Ludność przypisywała tym praktykom sens nieraz magiczny. Wierzono, że ten, kto pierwszy oblał daną dziewczynę wodą, zostanie jej mężem, albo że dobrze wyśmiergustowana dziewczyna będzie zdrowa przez cały rok. Zwyczaj ten można rozpatrywać w kategorii zalotów, jako zupełnie inny i równie bogaty temat do opisania – co też niedługo uczynimy.

Zdjęcie główne: Krzyżyki wykonane z palmy wielkanocnej, wtykane na rogach pól w czasie święcenia pól w Wielkanoc, Ściernie (Bieruń). Archiwum Muzeum Miejskiego w Bieruniu (w organizacji), fot. Maciej Niesłony, 2022 r.


[1] Śląskie prace etnograficzne, Tom 3, ziemia pszczyńska. Praca pod redakcją Marii Lipok-Bierwiaczonek, Muzeum Śląskie, Katowice, 2007

[2] Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku, Jerzy Pośpiech, Instytut Śląski w Opolu, Opole, 1987

[3] Rok obrzędowy na ziemi pszczyńskiej, wystawa w Muzeum Miejskim w Tychach listopad 2011 – kwiecień 2012, scenariusz wystawy i tekst katalogu Agnieszka Szymula, Muzeum Miejskie w Tychach, Tychy,